Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie był bowiem pewny i od czasu do czasu odgrażał się, że naprzód zastrzeli Kołolaskiego, a potem siebie.
— A Kołolaski?
— Padł Maryni do nóg i rozpłakał się, a potem ciotce Porzelskiej do nóg, mnie do nóg, myślałam, że nakoniec i służącą uhonoruje. Pytał się o Borzewskiego, o którym był przekonany, że Marynia jest nim zajęta i że dlatego mu odmówiła — każdy mężczyzna jest głupi — ale ja odpowiedziałam mu za nią, że istotnie podobał jej się z urody, ale że dowiedziała się o nim, że jest lekkomyślny i to ją do niego zraziło, a nadto że rodzina prze go do bogatego maryażu dla ratowania sytuacyi majątkowej, więc Marynia, gdyby nawet kochała — o czem niema mowy — cofnęłaby się przed wolą familii. Niech pan sobie wyobrazi, że ten głupiec padł znowu wszystkim trzem do nóg i nazwał nas aniołami. Na pytanie zaś jego o Borzewskiego, w którego miłość dla Maryni mocno wierzył, odpowiedziała bardzo sprytnie ciotka Porzelska, że właśnie to Marynię przedewszystkiem do niego zraziło, że się dowiedziała, iż namyśla się między nią a Goldfeldówną.
Rdzawicz tupnął nogą i krzyknął z oburzeniem:
— A cóż Marya na te wszystkie kłamstwa i oszustwa?!
Strzeliska, którą rozgrzało długie mówienie, pobladła nieco i powiedziała z wyrozumiewającą i pobłażliwą godnością osoby wyżej rozwiniętej, niż ten, który mógłby ją obrazić, ale jej nie obraża:
— Używa pan za drastycznych wyrażeń, albo je pan nie dobrze rozumie. To są rzeczy codzienne w życiu.