Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zrób tak — ozwała się pani Laura, odwracając głowę. — A ty Elu chodź z nami.
— Teraz niech mi panie wytłómaczą — rzekł Rdzawicz, prowadząc panią Laurę — dlaczego jedna z pań litwinizuje tak bardzo, a druga tak mało?
— One wcale nie są Litwinki — odpowiedziała pani Laura — tylko ciocia Rosieńska jest chora na krzyż i nie mogła się zajmować ich wychowaniem, więc wychowywały się u swoich krewnych na granicy litewsko­‑białoruskiej. Ela była tam krótko i nie zdążyła się rozakcentować, ale Mignon siedziała tam z małymi wyjazdami sześć lat i śpiewa, jak żeby była przynajmniej kniaziówna Birkudziówna z domu. Ona mi mówi ciociu, ale to tylko przez zbytek szacunku dla mego wieku.
— Mignon za dwa tygodnie skończy szesnaście lat — rzekła panna Rosieńska.
— Strasznie jest naiwna. Powinnaś ją rozwijać jakoś.
— A uczy się doskonale i wszyscy powiadają, że jest bardzo zdolna. Jak ją poznasz bliżej, Lorciu, to zobaczysz, że ona jest inteligentna. Ale prawda, że robi wrażenie zupełnego dziecka. Twój mąż się nią rozkoszuje.
— Ah, Jerzy jest nią zachwycony. Powiada, że jeżeli jej nie wsadzi w najbliższą powieść, to jest »polska inwencya«.
— Cóż to znaczy? — spytała panna Rosieńska.
— Zapewne to samo, co, mówiąc po studencku, »jestem gips« — powiedział Rdzawicz.
Pani Laura zaś rzekła: