Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ubierze, że wdzieje frak, którego już blizko rok na sobie nie miał, że włoży cienkie lakierowane trzewiki i weźmie cienką chustkę od nosa.
Kończył się właśnie ubierać i oglądając się w lustrze, powiedział sobie: no, ostatecznie taki znowu strasznie brzydki nie jestem i jest we mnie »coś« — kiedy Tężel wpadł na górę, tupiąc po schodach, jak łoś po kamieńcu.
— Dobre? Co? — krzyknął zasapany, rzucając na stół rękawiczki i krawatkę.
— Doskonałe, dziękuję ci.
— Pokażże się, obróć się.
— Cóż, nieźle wyglądam?
— Lord jesteś, daj cię katu, lord! Jak Pana Boga kocham! Kobiety będą topniały.
Rdzawicz odwrócił się. Tężel zaklął na siebie w myśli, sądził bowiem, że zrobił ostatnią uwagą Rdzawiczowi przykrość i że ten się dlatego odwrócił; ale Rdzawicz odwrócił się dlatego, że się na tę uwagę Tężla mimowoli z pewnem zadowoleniem uśmiechnął, a nie chciał, aby Tężel ten uśmiech spostrzegł, bo się wstydził. Wstydził się po prostu tego, że Tężel mógłby ostatecznie pomyśleć, że go jakieś inne kobiety, oprócz Maryi, mogą interesować, i nie chciał, aby Tężel przypuścił, że on już przestaje cierpieć. Nie chciał się do tego przyznać i sam przed sobą, a jednak w tej chwili czuł, że nie jest tak złamanym, jakim się sam sądził — przez dziesięć miesięcy.
Gotów był i pojechał na raut. Tężel żałował, że