Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nóżką, krzyknęła: »Ziuci jest głupi!« i rozpłakała się. Przerwic sam mu o tem mówił, śmiejąc się serdecznie ze swojego »różowego maleństwa«.
Co do Maryi, to jej nie spotka, Przerwicowa go zapewniła... Spotkać może wprawdzie jej »lejbgwardyę« — — ale zbyt wiele zaszczytu dla tych durniów, gdyby sobie co z nich robił. Borzewski? Cóż jest Borzewski? Jakiś sobie majętny jegomość z Ukrainy z pięknie podczesanymi wąsami i w spiczastych lakierkach, o którym wiedzą w jego powiecie, tacy sami, jak on, i kilkadziesiąt, a choćby kilkaset osób w Warszawie, także takich samych, jak on... Cóż to jest Borzewski? Korcami możnaby zbierać takich szlachciców z pięknymi wąsami i w spiczastych lakierkach. Był las, nie było nas, będzie las, nie będzie nas. Borzewski jest podrzędnym, pierwszym lepszym z brzegu pionkiem na szachownicy świata, bo przecież na urodzie, majątku i spiczastych lakierkach świat nie stoi. Borzewskich jest mnóstwo, mnóstwo jest pospolite, pospolite nic nie znaczy, Borzewski jest nic.
Zgasił lampę, zamknął pracownię i poszedł na górę, do mieszkania, zostawiając przy klamce kartkę dla Tężla z napisem: »na górze«. Rad był, że zobaczy dużo ludzi, dużo światła, ruch, ożywienie, zabawę. Od jakże dawna nigdzie już nie był pomiędzy ludźmi! Widywał wprawdzie tłum na Corso w Neapolu, w kasynach miejskich i salach gry i koncertów w Monte Carlo, na placu świętego Marka w Wenecyi, ale ten tłum był mu zupełnie obcy i on wśród niego czuł się obcym i odbitym od swoich. Z przyjemnością też myślał, że się elegancko