Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pozowała od jego przyjazdu, stanęła we wskazanej pozycyi.
Rdzawicz zaś usiadł i patrzał na nią, twarz jęła mu się zachmurzać i posępnieć, poczem wstał nagle i podszedł ku Milci.
— Co? — spytała ona, odwracając głowę.
Ale Rdzawicz nie odpowiedział, objął ją tylko prawem ramieniem pod brodę i w tył przegiął. Potem położył jej usta na usta i nie odejmując ich, pociągnął ją ku szezlongowi — — Milcia poddała się. Upadli razem na szezlong i Rdzawicza ręce poczęły gorączkowo szukać ciała Milci — — po chwili jednak cofnął je gwałtownie i odsunąwszy się od niej, zakrył twarz.
— Co? — szepnęła Milcia miękko i cicho.
Ujrzawszy jednak, że przez szpary między palcami Rdzawicza ciekną łzy, podniosła się i usiadła na brzegu sofy. On leżał nieruchomy. Wówczas Milcia wstała i po cichutku wyszła z pracowni.
Rdzawicz pozostał sam.
Było mu źle do pęknięcia serca. Dziesięć już miesięcy nie widział Maryi... Dziesięć miesięcy... Dłużej już jej nie widzi, niż był z nią, prawie dwa razy dłużej... I przez ten czas nie zmieniło się w nim nic: żyje jedną tylko myślą i jednem uczuciem. I tylko coraz bardziej wzmaga się w nim świadomość straszliwej bezsilności, absolutnej niemocy wobec kwestyi jego stosunku do Maryi. Nie może zrobić nic, jest odcięty od niej murem jej woli i społecznego konwenansu i może pod tym murem zginąć, a przekroczyć go nie może. Wszystko mu wolno — przyłożyć sobie w tej chwili rewolwer do skroni i po-