Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

będzie chef­‑de’oeuvre rzeźbiarski! Mówię ci! Kujże ostrożnie. Ten Czempiński to jest stara latarnia, żeby ci uwagi robić co do tego łokcia. Co do palców, to istotnie jest między nimi pewna różnica, zresztą sam to widzisz, ale skoro się upierasz... Czego on jednak chce od łokcia, to nie wiem? Stara piszczałka.
— A kiedy on ma racyę.
— A ty każdemu musisz racyę przyznać! A ja ci powiadam, że nie ma racyi.
— Ale ma.
— Milcia, dobry ten łokieć?
Milcia zbliżyła się ku narysowanemu szkicowi, popatrzała chwilę z bardzo poważną i skupioną miną i rzekła:
— Zdaje mi się, że dobry, ale możeby było jeszcze lepiej, żeby tak, jak u Kagiligos — —
— Kallipigos — poprawił ją Tężel.
— Kalli-gi-pos — powtórzyła, sylabizując, Milcia. — Zresztą jest on bardzo szlachetny w ruchu.
— Szlachetny jest? — powtórzył Rdzawicz z uśmiechem.
Tężel wyszedł.
— Czy będę panu pozować? — spytała Milcia, zdejmując chustkę z głowy. — Tak mi się włosy zmierzwili, aż strach.
— Owszem — rzekł Rdzawicz — porobię trochę, ale tymczasem zrzuć himalaję i stań tam przy oknie tyłem do mnie i stój.
Milcia, przyzwyczajona do wszelkich podobnych rozkazów, zwłaszcza do fantazyj Rdzawicza, któremu