Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie słyszał. Dobrze, żeśmy zdążyli, nim odpadł ze zmęczenia.
— Biedny pan Czempiński — rzekła pani Laura, śmiejąc się. — A będzie pan na raucie?
— Nie, pani, tego już nie mogę — odparł Rdzawicz, i zbliżywszy się do pani Laury, dodał cicho: — Ja się po prostu boję iść, bo wiem, że — Marya tu jest.
— Może pan być spokojny — odrzekła pani Laura. — Nie śmiałam o tem z panem zacząć mówić, ale spotkałam się u Loursa z naszym wspólnym znajomym, starym Korskim, i mówił mi, że dziś wyjeżdża. Ale teraz chodźmy, ma pan modelkę, będzie pan pracował.
— Co to za takie ładne panie? — spytała Milcia po wyjściu pań i Przerwica.
— To żona mojego kuzyna i jej siostra.
— Ta tęższa pani jest bardzo ładna. I musi mieć także śliczny akt. Tu, od pasa na dół, to jest tak, jak Wenus kapilotyńska, prawda, proszę pana?
— Kapitolińska — poprawił ją Tężel.
— Kapilo — — kapitolińska — powtórzyła Milcia.
Tężel wdział paltot, włożył czapkę na głowę i rzekł, wyciągając do Rdzawicza rękę.
— No, wiesz ty, ja pójdę. Jeść mi się trochę chce, robić dziś koło Drewskiego nie będziemy, a ty i tak wolisz sam być przy swojej robocie. Tylko, bój się Boga, nie przekuj marmuru! Zepsułbyś całą rzecz, a powiadam ci, furda twoja Dyana i Centaury i Drewski, to dopiero