Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żał mężczyzna w szarym płaszczu, podobnie, jak na poprzednim obrazie; widać było tylko czoło i oczy, resztę twarzy zasłaniała naga kobieta, klęcząca przy nim i zwrócona w szalenie zuchwałym ruchu i śmiałem skróceniu bokiem do publiczności. Kobieta ta miała bujne ciemno­‑blond włosy. Po mężczyzny przymkniętych oczach poznać można było, że śpi, a po fałdach czoła, ruchu figury i skurczu palców, że we śnie straszliwie cierpi. Kobieta bowiem klęcząca przy nim, wpijała mu się ustami i zębami w gardło i wysysała zeń krew, której krople ciekły na trawę z pod jej piersi. Wśród pierwszoplanowych drzew, wśród niebieskawych o zachodzie pniów brzozowych, w czarnej draperyi, ze stalowym sierpem w ręku, ukazywała się trupia głowa śmierci z wyrazem zimnym i obojętnym. Cały nastrój obrazu miał w sobie coś niesłychanie smutnego i przygnębiającego.
— Ten szkic jest prawie skończonym obrazem — rzekł Przerwic.
— A bo ja pierwotnie ten miałem wystawić. Dopiero później namalowałem tamten, prawie dwa razy większy.
Pani Laura wodziła oczyma po obrazach i zauważyła, że między temi dwiema kobietami i Trucicielką jest coś pokrewnego.
— Bo to jest ta sama kobieta — odparł Rdzawicz. — Ta sama modelka — dodał, jakby poprawiając się.
Pani Bisza uśmiechnęła się.
— Ona jest bardzo ładna, ta dziewczyna.
— O, tak, bardzo ładna, ta dziewczyna jest ła-