Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

derczy symbol niezajętego miejsca, pustki, zniweczonej nadziei i zmiażdżonego pragnienia, straszliwa ironia tego, co ma, zamiast tego, co mieć miał i w co wierzył, że mieć będzie; wyraz tego, co on czuć będzie. Rozumie pani wybornie, zresztą więcej w to włożyć chciałem, niż jest w naszym języku słów i sposobów wyrażenia uczucia. Możeby mi to Chopin wygrał. Cóż ty, Jerzy, mówisz na to?
— To, co ty sam wiesz — niech cię piorun trzaśnie! Oh! Przepraszam was, moje drogie! To jest zupełnie genialnie malowane.
— Ach tak! — zawołała pani Bisza. — Zupełnie genialnie! Nieprawdaż Loro?
Pani Laura skinęła potakująco głową, nie odrywając oczu od płótna, Rdzawicz zaś spojrzał na panią Biszę, uśmiechnął się i rzekł zwykłym, spokojnym głosem:
— Jaką pani ma pełną iskier twarz.
Pani Bisza roześmiała się, zarumieniła trochę i schyliła nieco głowę o ogromnej, światłej i napiętrzonej czuprynie, Przerwicowa zaś rzekła:
— Niech ją pan wymaluje.
— Nie umiem malować portretów, a w rzeźbie by te iskry nie wyszły — odparł Rdzawicz z uśmiechem.
— A tu szkic do »Wampira?«
— Tak, pani.
Szkic ten przedstawiał krajobraz jesienny. Była żółtawa, zawiędła łąka i za nią, blizko, drzewa o ciemnych liściach. Słońce zniżało się bowiem i ostatnie wielkie, złotawe smugi i plamy płomienistego pąsu świeciły na niezmiernie czystem i błękitnem niebie. Na łące le-