obyczaju, ośmieliłem się wtargnąć do cichego przybytku modlitwy, niepokojony obawą o zdrowie Twojej Świątobliwości.
Głos jego drżał, oczy omijały wzrok kapłanki, jak gdyby się poczuwał do winy ukrytej.
— Wdzięcznem sercem dziękuję Twojej Znakomitości za troskliwość — odparła Fausta Auzonia i wskazała na jedno z wolnych krzeseł.
— Znakomity Winfridus Fabricyusz — dodała, przedstawiając wojewodę reszcie towarzystwa.
Poganie odpowiedzieli chłodnym ukłonem.
— Z Kajem Juliuszem łączyła nas kiedyś ścisła zażyłość — rzekł wojewoda.
— Nic mi o tem nie wspominałeś, pretorze — zauważyła westalka.
— Spędziliśmy w istocie razem kilka tygodni w Wiennie — odparł senator obojętnie.
Nastało przykre milczenie. Poganie spoglądali przed siebie, wojewoda przygryzał dolną wargę, rzucając od czasu do czasu szybkie, ukradkowe spojrzenie na kapłankę, której kształty rysowały się wyraźnie pod lekką tkaniną sukni.
O czem mówić z chrześcianinem? Zwolenników dawnego porządku, zasklepionych w tradycyach przeszłości, nie łączyło nic z przedstawicielem nowych czasów. Odpychało ich nawzajem wszystko: wiara, pojęcia, cele życia.
A jednak należało być dla gościa uprzejmym.
— Italia będzie wdzięczna boskiemu imperatorowi zaczęła Fausta Auzonia po jakimś czasie, — że przysłał jej legionom młodego wodza.
Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/071
Wygląd
Ta strona została skorygowana.