Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Łatwego zadania nie będę miał na nowem stanowisku — odpowiedział wojewoda. — Mój poprzednik był zanadto łagodnym dla żołnierza italskiego, nie odznaczającego się w ogóle poczuciem obowiązku.
— Niegdyś były legiony Italii szkołą męstwa i karności dla wojsk całego państwa.
— Tak było niegdyś, dziś jednakże...
Wojewoda urwał zakłopotany. Chciał powiedzieć, iż żołnierz zgnuśniał razem z całym narodem, lecz prawda ta byłaby zniewagą dla Rzymian.
I znów nastało nieprzyjemne milczenie. Fausta Auzonia szukała w pamięci jakiegoś obojętnego przedmiotu, któryby ułatwił swobodną pogawędkę. Może zajmie go teatr, amfiteatr, cyrk? — Chrześcianin gorszył się igrzyskami pogańskiemi... Może zapytać, czy zna najnowsze pisma Symmacha? — Chrześcianin brzydził się literaturą rzymską, nazywając ją dziełem szatana... Nienawiści prawowiernych Rzymian do najnowszych rozporządzeń imperatora nie podziełał, ich trosk nie rozumiał, ich zabawami gardził.
Wojewoda czuł, że był niepotrzebny, że powinien był opuścić towarzystwo, które obecnością swoją zwarzył, a mimo to, nie ruszał się z krzesła, jakby go do niego coś przywiązało.
Coraz częściej i dłużej spoczywał jego wzrok na westalce, pieszcząc się jej kształtami.
Ten niemy zachwyt śledził z boku Kajus Juliusz i bawił się nim widocznie, bo uśmiech ironiczny przesuwał się wolno po jego ustach, igrał w ich ką-