Przejdź do zawartości

Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie[1], na dworze imperatora Walentyniana, do najgorliwszych orędowników nowej wiary.
Jeden tylko Kajus Juliusz uśmiechnął się nieznacznie.
— Winfridus Fabricyusz był dla mnie podczas rozruchów ulicznych bardzo uprzejmy — wyrzekła Fausta Auzonia.
A zwróciwszy się do wywoływacza, rozkazała:
— Niech wejdzie.
Chłód milczenia i niechętnych spojrzeń powitał wojewodę, gdy się ukazał. On poczuł go widocznie, bo zbliżał się do westalki krokiem wolnym, jak gdyby się wahał. Niósł wprawdzie głowę dumnie, panując nad sobą, ale jego twarz zbieliła bladość wzruszenia.
Nie miał dziś na sobie stroju wojskowego. Nie włożył napierśnika i nie przewiesił miecza, a ciężkie buty zastąpił lekkiemi sandałami z cienkiej, czerwonej skórki, przetykanej srebrnemi nitkami. Na złotych taśmach, któremi przymocował obuwie do nogi, błyszczały rubiny. Z pod togi, obramowanej wązskim[2] szlakiem purpurowym stanu rycerskiego, wyglądała jedwabna tunika barwy perłowej, spięta pod szyją szafirem niezwykłych rozmiarów.
Wojewoda, aczkolwiek wysoki i zbudowany, jak atleta, nie robił wrażenia ociężałości. Jego chód był elastyczny, ruchy swobodne.
Podszedł do sofy, na której spoczywała Fausta Auzonia i wyrzekł:

— Mówiono mi, iż obyczaj rzymski pozwala składać hołd dziewicom Westy. Korzystając z tego

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Wiennie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – wąskim.