Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrycyuszka nie dziwiła się już wydziedziczonym, że miłowali swojego boga nad to nędzne istnienie, które nie dawało im nic, oprócz poniewierki.
Ale oni, Metella, Domicylla, Hortensyusz, Rufiusz i inni, należący do warstw rządzących — za co dziękują oni bogu chrześcian? Daleko wygodniejszymi są dla nich mieszkańcy Olimpu, pobłażliwi sędziowie słabości ludzkich, któremi się sami plamią.
W szopie zaległa cisza. Kapłan, dokonawszy ofiary, odstąpił od ołtarza, a miejsce jego zajął Minucyusz Felix.
Słynny retor, średniego wzrostu mąż, spalony słońcem Afryki, które oświetlało jego kołyskę, stał, zawinięty w togę, zwrócony twarzą do zebranych i czekał na zupełny spokój. Kiedy ostatnie szepty zamilkły, zrobił w powietrzu znak krzyża i odezwał się głosem donośnym:
— Ukochani bracia i siostry w Chrystusie!
Znów czekał; potem mówił:
— Wiadomo wam, że nasi wrogowie obarczają nas wszystkiemi klęskami, które spadają na Rzym, My odpowiadamy za niepomyślną wojnę, my za pożary, zaraźliwe choroby, za nieurodzaj, suszę i powodzie. Ponieważ tego roku nietylko Italia, ale i żyzny Egipt odmówił obfitego ziarna, przeto grozi Rzymowi głód, gdy zaś panowie świata cierpią, wówczas szukają winowajców między niewinnymi. Mówię wam to, abyście się przygotowali na nowe prześladowania, które nas prawdopodobnie nie ominą. Radzę wam nie szukać rozmyślnie męczeństwa, już bowiem dosyć krwi naszej splamiło sumienie