Strona:PL Tegner - Ulotne poezye.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale już całun nocy rozwiany, —
Młody i świeży już oddech wieje, —
I kołysząc zwolna morze,
Szumem budzi ranne zorze,
Które z góry światłem schodzi
Do wędrownej naszej łodzi!

Dnieje — już dnieje!...
Jakby król światów, słońce w koronie
Po schodach bożych idzie z wyżyny
I na obłocznym usiadłszy tronie,
Przyjmuje hołdy ziemskiej dziedziny, —
Słucha stłumionych morza chorałów, —
Chorałów burzy, która dokoła
Sięga z daleka, w stokrotnych szałów
Dzikim zapędzie, w okrętu czoła
Wśród niezgłębionej — nieznanej toni! —
Czy hymn układa?..
Czy hymn do słońca szumi i dzwoni
I opowiada
Tam wśród przestworzy —
Majestat Boży!

W samo zaranie,
Wschód się ociąga jeszcze w swym biegu,
Jeszcze poranku świeże westchnienia
Próżno szukają po słonym brzegu
Brzozy warkoczów — sosny korzenia,
Które tam wicher, podchodząc cieniem,
Wśród każdej nocy w objęcia bierze,
Zrywając nieraz drzewo z korzeniem,
Bo to śmiertelnej walki grabieże, —
Walki żywiołów, która ulata
I burz chorałem
Melodye śpiewa — o burzach świata!
..............
Tak rozumiałem
To wichrów granie!

Globie złocisty!
Płonący w górze na niebios czele!
Weź pacierz czysty, —
Choć nas dziś jeszcze grzejesz nie wiele.