Padłem na traw kobiercu....
A z olbrzymiej skały,
Co przedemną urasta i bodzie niebiosy,
Szumią śnieżnych pian masy, jak gdyby szumiały
Białe skrzydła aniołów, ich szaty, ich głosy,
Gdy zstępują na ziemię z drabiny Jakóba.
Fale jak śnieżne kształty ich tłumu migocą,
To znów ryczą jak szatan pod stopą Cheruba;
Z skałami fale, z falami skały się szamoczą!...
Tu gracyi z majestatem wieczne zaślubiny,
Które wiąże dziewicza kapłanka-natura.
Czasem na nie upadnie mgieł osłony chmura
I otuli bluszczowe girlandy, doliny ...
Huczą piany, jak z wieżyc Kolońskiego tumu,
Sunąc w otchłanie w milion stargane festonów,
Rozbryźnięte w mgły chmurę, w tysiące załomów,
Pękają – aż na kwiatów kobierzec upadłe,
Wstają mglistym tumanem i nikną wśród szumu,
I już płyną w koryto przyszłości rozpadłe....
- ↑ Znany pod nazwą Pissevache.