Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miastach, a że mnóstwo tu cudzoziemców, więc nawet po mowie przechodniów określić nie można, w jakim znajdujemy się kraju. Wstępujemy do sklepu z owocami, na wystawach pełno jabłek, gruszek, winogron i innych podobnie „egzotycznych“ owoców. Próżnobyś jednak szukał bananów, lub pomarańcz. Można je dostać w sklepikach na przedmieściu. Kobiet na ulicach spotykamy mało. Silnie uperfumowane i jakiejś nadmiernej, nienaturalnej białości, urocze mieszkanki Rio w całem zachowaniu zdradzają, że rolę swą — wybranek fortuny — rozumieją należycie. Przechodzi oto taka piękność w poprzek ulicy. Policjant, typowy mulat, który wówczas właśnie powstrzymywał pałeczką ruch pieszy, oburza się, spostrzegłszy jednak, że to nadobna niewiasta, uśmiecha się tylko pobłażliwie: dla nich, kwiatków ludzkości, niema przepisów.
Ogromnie przypadł nam do gustu miejscowy napój: caldo do canna — wyciśnięty i zamrożony sok trzciny cukrowej; podczas spiekoty brazylijskiej wydaje się spragnionemu wędrowcowi niebiańskim nektarem. Na każdym też kroku w otwartych budkach sprzedają doskonałą czarną kawę. Wpływ gorącego klimatu Rio wycisnął swe piętno na mieszkańcach: zarówno Europejczycy, jak i mulaci w ogromnej większości nadmiernie