Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IX.
Powrót.

Gdy, wyładowawszy rzeczy i podziękowawszy serdecznie kaboklowi za uczynność i słowność, zasiedliśmy z gospodarzem do wieczerzy, oczy moje uderzył widok dawno nieoglądanych przysmaków: chleba, mleka, masła i jajek. Ile razy wracam z puszczy, widok taki sprawia na mnie szczególne wrażenie: produkty te wprost mię onieśmielają i wzbudzają poszanowanie dla osób, które raczą się niemi stale, aczkolwiek braku ich w puszczy nie odczuwałem bynajmniej. Atoli nieśmiałość owa nie przeszkodziła mi zabrać się do przysmaków z wielkim apetytem. Posiliwszy się godnie, rozpoczęliśmy pogawędkę na temat wojny. Jutro miało być zebranie w szkole kolonistów, by sprawę omówić i wyznaczyć zasiłki dla wyjeżdżających do Polski ochotników.
Jakoż po sumie szkoła zapełniła się osadnikami. Wielu z pośród nich znałem oddawna, rozmowa tedy potoczyła się gładko i otwarcie.