Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezradnym. Klęski życiowe, jak np. szarańcza, masowe najścia szczurów i t. p. trapią go często. Kaboklo na takie rzeczy spogląda dość obojętnie: gospodarkę swą opiera na hodowli bydła i koni, które puszczone samopas na wielkiej przestrzeni zawsze znajdują sobie pożywienie; zniszczenie zasiewów przyprawia go oczywiście o znaczne straty, nie wyprowadza jednak z gospodarczej równowagi. Inaczej jest z osadnikiem europejskim, który wszystkie swe nadzieje pokłada na pomyślnym sprzęcie plonów: ten w razie klęski zostaje zupełnie zrujnowany. To też dopóki nie przystosuje się do warunków miejscowych, czuje się chwiejnie i nieswojo na własnych gruntach.
Atoli niezawsze tak bywa. Pamiętam jednego osadnika nad samą rzeką Ivahy: z jakąż lubością pokazywał mi swoje bogactwa — cedry, wysmukłe palmy, ryż na polanie, uprawionej z nadludzkim mozołem, posadzone przy domku banany i ananasy! Ten człowiek nie rozumował, nie dopytywał się — ani jaką wartość przedstawia jego ziemia, ani też jakie mu będzie dawać korzyści — dopiął swego: stał się posiadaczem kawałka ziemi, do czego w kraju rodzinnym całe życie dążył nadaremnie.
Pomyślałem wówczas, że ta wielka żądza, ten głód ziemi, jaki cechuje naszego chłopa, jest najpotężniejszym czynnikiem, wabiącym wychodźców polskich na obczyznę,