W powodzi artykułów o Stanisławie Przybyszewskim, — wpadło mi w rękę w jednem z pism wspomnienie o zmarłym i jego epoce, bo wszak Przybyszewski to cała epoka! Jest tam mowa o latach „cyganerji“ krakowskiej, o domu Przybyszewskich, o Paonie. I, między innemi, czytam:
„Znalazł się nawet dziwny człowiek, ot, zwyczajny pozornie restaurator, Turliński, naprzeciw teatru miejskiego, którego lokal stał się przybytkiem sztabu Przybyszewskiego. Malarze ozdobili go ściennemi pysznościami, wśród nich Pawiem (po francusku paon), stąd całą firmę zwano „pod pawiem“. Zamiłowanie do braci po piórze przypłacił z czasem Turliński bankructwem...
Znam tę legendę, kursowała już przed laty bezmała trzydziestu. Wiąże się z nią nawet następujący znamienny epizod: usłyszawszy, iż krążą opowiastki, że malarze malują u Turlińskiego obrazki na ścianach, ale nie płacą za to co zjedzą i wypiją, Wyspiański, który był w rzeczach pieniężnych i wogóle życiowych niesłychanie skrupulatny, tak się zirytował, że wszedł na krzesło i przedarł wielki karton, na którym malował coś