Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myślają, nabieram otuchy. I, wnioskując z przeszłości na przyszłość, mam prawo się spodziewać, że moje bluźnierstwa będą kiedyś polecane do szkół przez Ministerjum Oświaty i Wyznań, wówczas gdy z waszych kaznodziejstw i nauk moralnych nie zostanie dymu ani popiołu.
Bo to jest właśnie moja rola. Być antydotem na wasze uroczyste blagi. Być bodaj dawnym błaznem, dzięku któremu lud łatwiej znosił kosztowną nicość królewskiej purchawki. Czyż to nie znaczy oddać oficjalnym filarom opinji honory królewskie?
Skoro tak gawędzimy, pani Izo, opowiem pani jedną anegdotę, którą świeżo słyszałem i która mnie bardzo zabawiła.
Umarła Konopnicka. Tygodnik Ilustrowany wysłał do pewnego znakomitego pisarza bawiącego we Włoszech depeszę z prośbą o artykuł o Konopnickiej. Pisarz, który nic jeszcze nie wiedział o śmierci poetki, odpowiedział depeszą:
— Czy umarła? Pięćdziesiąt kop. od wiersza. Wolff oddepeszował:
— Umarła. Dobrze.
Zaczem, w kilka dni, nadszedł artykuł, zaczynający się od słów:
„Jak grom z jasnego nieba spadła hiobowa wieść“ etc.
Pisarz był dobry, więc i artykuł był dobry; ale niepodobna żyć samą taką literaturą! A Kurjer Warszawski innej nie uznaje. Oprócz