Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mentu Sztuki. Porównajcie to z chciwością, skąpstwem i niezdarnością owego magnata, który wywoził chyłkiem na sprzedaż zagranicę ćwierćfuntowy szmaragd, wsadził go do dziurawych portek i zgubił w klozecie!
Ale miałem mówić o bibljotekach. Otóż Związek Kolejarzy pochwalił mi się swoją bibljoteką ruchomą, obejmującą przeszło pięćdziesiąt tysięcy tomów. Te książki są w ciągłym ruchu; w skrzyniach drewnianych obiegają całą Polskę, aby, za pośrednictwem „węzłowych punktów“ bibliotecznych, dostawać się do rąk czytelników. Oprócz tego, w większych miastach istnieją bibljoteki stałe, wzmacniane w potrzebie przez ten zapas książek ruchomych. Przeglądam tomy uszeregowane na pólkach; przypadkowo pierwszy, który biorę w rękę, to Listy Perskie Monteskiusza; oglądam jedną książkę po drugiej, wszystkie nowości polskie i obce.
Sądząc z tych dwóch przykładów, zdawałoby się, że Polska pod względem czytelnictwa jest rajem i że mój samozwańczy urząd „rewizora“ jest conajmniej zbyteczny. Niestety, nie. Są ponure gniazda ciemnoty i bezwładu, i to tam, gdziebyśmy się ich najmniej powinni spodziewać. Oto cyfry, których udzielił mi ktoś znający fachowo te stosunki.
Na czternaście gimnazjów państwowych w Warszawie, z 6 żeńskich ani jedno nie posiada bibljoteki profesorskiej; z 8 męskich 5 nie po-