Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czekałby się recydywy niż bukiecika fijołków. A czy słyszano kiedy, aby ktoś swego ulubionego pisarza umieścił w testamencie z jakimś legacikiem? Nigdy. Poprostu ludzie nie wiedzą że to można; boją się czy to wypada. Ależ owszem.
Ten bezpośredni stosunek między publicznością a pisarzem nie jest niczem niewłaściwem; przeciwnie, to jest przyrodzony stan literatury. Dawniej poeta śpiewał swoje poematy w komnacie pełnej rycerzy i dam; dostawał co się zdarzy; czasem puhar szlachetnego wina, czasem pierścień z djamentem, czasem folwarczek w dzierżawę lub na własność. Jeszcze w osiemnastym wieku, pani Geoffrin (jeżeli się nie mylę) dawała „swoim filozofom“ na Nowy Rok po parze aksamitnych spodni, dla zastąpienia tych, „które wysiedzieli, rozmawiając w jej salonie“. A ci obdarowani, to byli potentaci myśli, europejskie sławy, Diderot, d’Alembert!
A dziesięcina? Czyż nie był piękny obyczaj posyłania kapłanowi dziesiątej części wszelkich płodów ziemi? Dziś rola kapłanów jest w państwie uregulowana, dziesięcina stała się przeżytkiem, możnaby ją przenieść na kapłanów sztuki, których pozycja tak daleką jest od regularności. Bijecie wieprza, poślijcie ulubionemu autorowi kiełbasę; przędziecie wełnę, poślijcie sztuczkę szewiotu na garnitur. To dodaje pisarzowi wiary w siebie, ochoty do pracy. Dotąd pamiętam ko-