Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chanemu Gustawowi Zmigryderowi śliczną koszulkę z „crépe georgette“, koloru tango, którą mi raz przysłał wraz z wiązanką storczyków. Owego wieczora napisałem jeden ze swoich piękniejszych utworów: Gustaw Zmigryder jest jego współtwórcą.
Mam wrażenie, że ogół publiczności bardzo fałszywie rozumie swój stosunek do książki i pisarza. W naszem zmechanizowanem, bezdusznem społeczeństwie odbywa się to tak. Pisarz przynosi księgarzowi książkę i dostaje wynagrodzenie za czas, który strawił na jej pisanie. Czasem (rzadko) dostaje gotówkę, częściej weksle, czasem czek bez pokrycia (i to się zdarza). Księgarz bierze na siebie trud rozprzedania książki między publiczność, dajmy na to po pięć złotych. Gość płacący te pięć złotych płaci za co? Płaci za druk, za papier, za fatygę księgarza; płaci wreszcie za tych parę godzin zabitego czasu, które mu książka daje. A jeśli mu da coś więcej? Jeśli mu da chwilę prawdziwej rozkoszy? Jeśli mu rozjaśni w głowie? Jeśli zaważy na jego życiu? Czy i to zapłacił owemi pięciu złotemi? Nie, po stokroć nie! I on sam czuje że nie; czuje się dłużnikiem autora tej książki, chciałby się wobec niego wypłacić, a nie wie jak; żenuje się. Trzeba go ośmielić, trzeba mu pokazać drogę. Więc, kiedy bije wieprza, niech etc.
I jeszcze jedno przyszło mi na myśl. Pisarz pisze — dajmy na to — przeciętnie pięć godzin