Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie znaczy to bynajmniej, aby wrażenia, jakich się doznaje, były obojętne. Spojrzenie z góry na ziemię rozciągającą się hen, w dole, ma w sobie coś cudownego. Wrażenie szczytu górskiego, jeszcze spotęgowane, zaprawne czemś drażniącem, wzmocnione, możnaby powiedzieć. Ma coś narkotycznego. Każe zadumać się nad metafizyką szczęścia. Odczytajcie sobie opis nocy kokainowej w Pożegnaniu jesieni Witkiewicza, kiedy widok pepitowych spodni w kratkę daje rozkosz, daje uczucie doskonałego rozumienia świata. Jest może w tem coś pokrewnego z opisem przedepileptycznej aury w powieściach Dostojewskiego. Ścisłość wrażeń notowanych przez Witkiewicza mogłem zresztą stwierdzić. Parę razy, za moich czasów medycznych, nudząc się na dyżurze w szpitalu, zastrzyknąłem sobie niewinnie morfinę i notowałem wiernie toż samo uczucie, emanację szczęścia idącą z najzwyklejszych przedmiotów: szafy, krzesła. Znaczyłoby to, że wszechświat nabity jest szczęściem, które egoistycznie i nieświadomie trawi sam w sobie, drogo sprzedając je biednemu człowiekowi, który niebacznie wyrwał się z jedni kosmosu i, jak powiedział nie pamiętam kto (może Herder?) „ze szczęśliwego instrumentu stał się nieszczęśliwym artystą“. Niedość, że Byt każe nam płacić za wszystko ryczałtem okrutną świadomością śmierci, jeszcze pobiera swoje ceny detaliczne: płaci je niewolnik narko-