Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tyku. Płaci się za wszystko! Rozkosz wschodu słońca opłaca się albo nocną taryfą w Oazie, albo przeciwnym naturze gwałtem rannego wstania. Otóż ten wzlot na kilkaset metrów nad ziemię, ta sensacja przypieprzona odrobiną niebezpieczeństwa, odrobiną dumy z ludzkiego genjuszu, ta rozkosz kosztowana w czystym ozonie sfer, jestto jeden z najlepiej przyrządzonych koktajlów, jakich się zdarza kosztować. Kto go płaci? Ależ te pokolenia wynalazców które w nędzy i bez sławy trawiły życie nad zagadnieniem lotu, te tysiące śmiałków, które pokręciły karki, wreszcie tych trochę pasażerów, którzy dali się spalić potulnie nakształt baranów, jak właśnie o takich dzisiaj czytałem w dziennikach.
Otóż, spalić się w powietrzu, to jest coś, przeciw czemu buntują się zarówno nasze przyzwyczajenia jak pojęcie logiki. Kark skręcić, ostatecznie; ale spalić się — nie. I sądzę, że to jest tajemnica powodzenia naszych polskich Junkersów, że w tych aluminjowych ptakach nie można się spalić. To jest przyczyna, że siada się do nich z takiem zaufaniem, i że tak bardzo się przyjął u nas ten sposób lokomocji. Towarzysz mój, Francuz p. Bouteron, który pierwszą swoją w życiu podróż odbywa w Polsce, dziwi się widząc na mapie sieć linji powietrznych i rolę jaką grają jako regularny, mieszczański niemal środek komunikacji. We Francji — powiada — podróż samolotem nie wchodziła w sferę jego wyobrażeń.