Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rakteru. Stosunek do świata — kobiety... Celibat! Et, sama mechaniczna sprawa nie przedstawia zbytnich trudności. Korzystanie w tym celu ze spowiedzi zdarza się rzadko; to bardzo niebezpieczne. Zresztą rzadko zachodzi potrzeba namowy, raczej taki młody księżyk oblegany jest pod wszystkiemi pozorami przez kobiety — pracują z wikarym w komitetach dobroczynnych, różne preteksty, ciągłe interesy, inicjatywę najczęściej biorą one na siebie. Związki stalsze dla wikarego są niemożliwe. Proboszcz — owszem; gospodynie, kuzynki... Ale tragedja celibatu jest w czem innem. Ciężar samotności. Ta samotność, to łamie. Nic nie załatwi porządnie, nic nie sprawi, książki nie kupi, mebla; wciąż pytanie; komu ja to zostawię? Ale największa tragedja, to kiedy się zakocha. Znałem takiego, który posiwiał z męki; tarzał się wręcz po ziemi. I nie może się nawet zdradzić. Jeden opowiadał mi że dziewczyna, którą kochał tajemnie, przyszła do niego z chłopcem dać na zapowiedzi. Co się w nim działo! Pod różnemi pozorami utrudniał, odwlekał, i ostatecznie zapowiedzi nie przyjął...
»Tak... Samotność. To łamie. I ta niemożność porozumienia się, szczerego słowa. Kiedy księża mówią ze sobą we dwóch, mówią tak jak ja z panem; ale kiedy jest ich trzech, żaden nie powie już nic, wówczas bierze przewagę organizacja. Ach, jaka organizacja! Nikt nie może mieć o tem pojęcia. Gdyby to nawet nie była religja, ale świecka instytucja, taka organizacja byłaby potęgą!«