Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W ten sposób »poinformowaną« ludność zagania się do podpisywania protestów. Chorzy w szpitalach muszą podpisywać pod grozą szykan ze strony siostrzyczek! Zdrowi — pod grozą rygorów kościelnych. W Łucku, po nabożeństwie, młodzież szkolna musiała przysięgać, że będzie walczyła z tą bolszewicką ustawą. Odmawia się sakramentów kmiotkowi na Pomorzu, o ile nie uzna prof. Lutostańskiego bolszewikiem i rozpustnikiem. Nie dziw, iż potem czytamy w Dzienniku Gdyńskim, że w Gdyni Tow. Rzemieślników i Rybaków »przystępuje do Stołu Pańskiego, aby uprosić Boga o łaskę oświecającą dla członków komisji kodyfikacyjnej, żeby skreśliła punkty sprzeczne z zasadami wiary katolickiej z projektu nowego prawa małżeńskiego«...
Czy nie byłoby lepiej wprost porozumieć się z komisją kodyfikacyjną, niż rozmawiać z nią za pośrednictwem rybaków z Gdyni? Możeby jej wskazać te punkty? Ale wówczas okazałoby się, że te punkty wzięte są z ustawodawstw innych katolickich krajów (konkordat belgijski!), gdzie kościół dawno się z niemi pogodził. I dlatego trzeźwo patrzący ksiądz Urban nie widział tych »punktów« i radził naszemu duchowieństwu z gruntu odmienić taktykę...
Kto wie, jakiemi środkami rozporządza na wsi lub w małem miasteczku duszpasterz i jak daleko może sięgać jego presja, ten łatwo sobie wyobrazi technikę zbierania tych podpisów. Ale, przy tym sposobie informowania, mogą między niemi być szczere; i są z pewnością. Zabawne tylko jest, że