Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cję bezrobotnych; zeszpecenie jednego z placów projektem brzydkiego pomnika, i — przedewszystkiem — wyciskanie ostatniego grosza z biedoty na wszystkie sposoby. A grosz, który dostanie się do tego mieszka, już stracony jest dla obiegu!
A ich sposoby? Dość zajrzeć do pism i pisemek klerykalnych; miarę tego daje zresztą sama Katolicka Agencja Prasowa! Wstyd powiedzieć, ale wystarczy ujrzeć ten podpis K. A. P. aby mieć uczucie, że człowiek dotyka się czegoś oślizgłego, brzydkiego; aby wiedzieć że »komunikat«, sączony na całą Polskę jak ślina, zawiera potwarz lub kłamstwo, czelne, obliczone na najniższy poziom odbiorcy. Dam drobny przykład, sam w sobie małoważny, ale charakterystyczny. Świeżo całą Polskę zalały komunikaty K. A. P. o tem, że marjawicki arcybiskup Kowalski entuzjazmuje się Boyem i tytułuje go w swoich artykułach »Kochany kolego«. Ambo meliores, dwaj koledzy — haftuje na ten temat za Kapem parę tuzinów gazetek. W istocie zaś był w marjawickim Głosie Prawdy artykuł, ale nie za mną tylko przeciw mnie, nie przez arcybiskupa Kowalskiego tylko przez niepodpisanego autora, i nie autor artykułu mówi tam »kochany kolego« do mnie, tylko ja mówię »kochany kolego« w fikcyjnej rozmowie do fikcyjnego literata... Oto próbka »katolickiego« systemu prasowego. Ale jak to zorganizowane! Wystarcza zełgać w centrali w Warszawie, a już echa tego wracają z najdalszych zakątków Polski przez cały miesiąc. Warto się abonować