Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Informacji Prasowej Polskiej, aby studjować proces krążenia potwarzy.
Tak, organizacja znakomita. I na niej zasadza się siła tej prepotencji z jednej strony, z drugiej zaś na rozproszkowaniu, na bierności oświeceńszych żywiołów, na tchórzostwie prasy, tej nawet która uchodzi za wolnomyślną. Nasze dzienniki licytują się w przypochlebianiu klerowi; i one grają na ciemnotę mas.
Ale zdaje się, że tym razem biskupi przesolili. Skoro czterdziestu kilku członków komisji kodyfikacyjnej, wybieranych z pomiędzy najbardziej zrównoważonych żywiołów, zdecydowało się przeciwstawić klerowi, narażając się świadomie na obelgi i klątwy, to znak, że przebrała się miara buty i wichrzycielstwa prałatów i że, wobec ich destrukcyjnej działalności, nasi aż nazbyt cierpliwi kodyfikatorzy też musieli powiedzieć swoje Non possumus.
Po ich też stronie, mimo nie cofającej się przed niczem agitacji, stoi całe oświecone społeczeństwo. Powinno to dać pobudkę do zorganizowania się, do stworzenia jakiejś Ligi Ludzi Wolnych, czy czegoś podobnego (może Liga im. Bolesława Śmiałego?...), aby się bodaj policzyć, aby sobie dodać otuchy przez poczucie wspólności. Nie chodzi tu wcale o stawanie przeciw religji, której nikt i nic tutaj nie zagraża; chodzi o to, aby strząsnąć jarzmo nowej okupacji, które grozi wolnej Polsce. Liczne głosy, które otrzymuję z całego kraju, dowodziłyby że myśl ta jest dojrzała; możeby kto zajął się jej urzeczywi-