Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„pacjent”, cóż dopiero świat, który widzi jedynie zewnętrzne formuły, tam gdzie pacjent czuje najdotkliwszą treść.
Do zamętu przyczyniają się i rozmaite wzory literackie, datujące z odmiennych epok i nieściśle wyrażające duszę dzisiejszego człowieka.
Rzucę na przykład kilka takich paradoksów.
Pierwszy najbanalniejszy:
Przenieśmy się na chwilę w świat apaszów i dziewcząt publicznych. Kochanek, który bez cienia zazdrości patrzy jak jego ukochana obdziela swem ciałem wszystkich, może ją pchnąć nożem o niewinny kwiatek, który komuś ofiaruje. Co więcej, zazdrość jego może się obudzić z powodu tego jednego, któremu ta dziewczyna się opiera, którego wzbrania się przypuścić do zwykłej płatnej kolejki, bo to znaczy, że tego mężczyznę wyróżnia, że dla niego objawia się w niej kobieca wstydliwość i kokieterja, że go kocha...
Inny paradoks:
Mężczyzna namiętnie i zazdrośnie kocha kobietę; w pewnej chwili uczuł, że w jej duszy włada obraz innego. Kobieta jest doń przywiązana, jest mu wierną i chce mu zostać wierną; ale w najtkliwszych chwilach on czuje, że jest nieobecna duszą, że (może nawpół świadomie) tęskni, pragnie... Pomiędzy nimi dwojgiem stoi idealny obraz drugiego.
Otóż, zupełnie logiczne jest, iż, z nadmiaru miłości i zazdrości, mężczyzna ten pchnie kobietę w ramiona tego drugiego, aby wprowadzić tępy fakt