Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kochanki, aby się cały poświęcić à la Gloire, wdzięczna Gloire odzyskała mu dawną, kochankę. Tę kobietę mogła zdobyć — w braku taburetu w Wersalu — dopiero korona.
A jeżeli niebawem — już po koronacji — odnajdziemy znów w listach Sobieskiego echa burz miłosnych, zdaje się, że sytuacja trochę się odwróciła. To ona — przykuta do miejsca, wciąż przeważnie w ciąży — zacznie być niespokojna o jego miłość i ucieknie się do niezawodnych sposobów, aby ożywić jego zbyt może dla niej spokojne obecnie i dufne uczucie. I jak zawsze, obiera sobie dobre momenty. Gdy on w obozie pod Żórawnem z garścią rycerstwa opiera się „kilkudziesięciu tysięcom Tatarów“ (potem przyszło ich, na złość prof. Górce, podobno jeszcze więcej), gdy wsi okoliczne płoną a on dosiada konia aby uczynić wypad, naraz przychodzi od niej list: czyta w nim, że już koniec wszystkiego, że jej serce całkiem się dla niego odmieniło. Jak ona może tak pisać, za co, czemu? Wszystko dla jakiegoś fałszywego posądzenia, dla jakichś plotek nadesłanych z palais enchanté. Jak to, więc ona nie chce dać wiary jego tak wielkim wywodom i tak strasznym przysięgom? Dla Boga, ce monde est bien faux, który takimi plotkami popsował serce jego pociechy! I drugi list od niej, jeszcze gorszy. Ona chyba jest w zmowie — pisze Sobieski — z Ibrahimem paszą, bo milion razy bardziej swego Celadona poturbowała tym listem, niżeli wszystkie tureckie i tatarskie potęgi! Omal z konia nie spadł, albo co gorszego mu się nie stało, kiedy na wsiadanym przeczytał jej słowa: „Adieu, peut-être pour toujours“, i kiedy mu pisze że jej grande espérance jest