Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ternatywę: albo „aby muszka nie była nigdy rozłączona od swego galanta, albo żeby go cale dyspensowała: bo wie Bukiet (Marysieńka) jako jego zdrowiu szkodzi, kiedy się tę nie czyni rzecz. Zaczem, kochając go w zdrowiu, śliczny Bukiet zechce jednego z tych zażyć sposobu. Bez jego jednak pozwolenia nic nie uczyni najwierniejszy Celadon“...
Było to w czasie gdy ich dzieliła przestrzeń kilkudziesięciu kilometrów, a rozłąka trwała nie dłużej niż parę tygodni, ale co będzie gdy przyjdzie rozstać się na rok i dłużej! Nasz bohater nie zataja swojej Astrei żadnego z objawów swojej tęsknoty: En songeant des Essences (o Marysieńce) ça arrive souvent, que szyldwacht par songe czyni tę rzecz, ce qui n’est fort à sa santé, car il abhorre tout à fait de ces choses et c’est encore un grand péché...
Cóż dopiero z nim się dzieje, kiedy ona mu po wielomiesięcznej nieobecności oznajmia z dalekich krajów, że chce zmienić charakter ich stosunków; kiedy donosi, że „potrzebuje tego po nim, aby przyrzekł słowo i dotrzymał, aby już nie było uczyń tę rzecz nigdy“. Więc on wzburzony prosi, aby go w takim razie dyspensować (od wierności małżeńskiej) i dać na to od dzisiejszego dnia za osiem niedziel respons: bo na cóż go darmo męczyć i wniwecz jego zdrowie obracać?
Ale kiedy ona, może współczując z nim, może znużona ciągłymi skargami, może świadoma wszystkich sztuk zalotności, daje mu w liście ową carte blanche o którą prosił, on odpowiada z goryczą: „Na cóżeś to Wć w tym liście swoim zaraz wypadła avec la carte blanche? Niech to Pan Bóg Wci odpuści! Znajdę ja