Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieliśmy jak długo bronił się od ich przyjęcia. Przyjął je dla swej Astrei i łącznie z jej ręką; i to mu je też zatruwa: nie na polu bitwy zdobył tę buławę, ale przy fartuszku Marysieńki, a przynajmniej tak to ludzie komentują. Dotychczasowy wielki marszałek i hetman polny żyje i dla ogromnej większości wciąż jest marszałkiem i hetmanem; nie wie Sobieski — jak już raz mu groziło — czy mu z dnia na dzień nie odbiorą tych szarż, aby je wrócić Lubomirskiemu, co byłoby znowuż straszliwym despektem! Przy tym co za początek kariery hetmana: wojna domowa, i to przeciw komu, przeciw swemu dawnemu wodzowi, przeciw człowiekowi u którego boku wolałby wojować niż stawać przeciw niemu w sprawie niepopularnej, niesławnej, bez względu na jej wynik.
Wszystkie te sprzeczne stany malują się w listach do żony, gdzie obecnie może bez skrępowania wyrażać swoje uczucia. To już nie dawne mdłe nieco konfitury! Listy jego — z, tego okresu, szczere, naiwne chwilami, stanowią — mimo bolesnego tła sprawy publicznej — uroczą lekturę.
Miłość bucha z listów tym gwałtowniej, że tuż po owym pierwszym, tajnym ślubie przyszło do rozłąki. Sobieski, pozyskany ostatecznie przez królowę, odjechał do wojska; ledwie gdzieś co jakiś czas Marysieńka dojeżdża, ledwie dopadną się na jakimś popasie. I tak zjechali się i spędzili parę chwil w jego majątku w Pielaskowicach: i tak mu się jej „śliczność“ wbiła w głowę, że oczu nie mógł zawrzeć całą noc. Musiał prosić p. Koniecpolskiego, żeby z nim całą noc przegadał. Oczarowała go tak, iż tuszy że ich miłość nigdy nie zmieni się w przyjaźń; — że notre