Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

amour ne changera jamais en amitié, ni en la plus tendre qui fut jamais Już od dawna zdawało mu się, że „barziej y wiecey kochać nie mógł“, ale choć nie można kochać bardziej „je vous admire coraz więcej, widząc perfekcyę a tak dobrą i w tak pięknem ciele duszę„“. Owa piękna dusza, która mu się objawiła w łóżku, to sublimacja klasyczna dla zmysłowych natur; ale i „wdzięczne ciałeczko“ Marysieńki trapi go w obozie do tego stopnia, że od czasu do czasu wydawca listów, stary Helcel, zmuszony jest czynić odsyłacz: „opuszczamy mniej przyzwoity ustęp wynurzeń miłosnych“. Zrobiłem sobie tę zabawę, aby odszukać opuszczone ustępy, może je omówię osobno; na razie poprzestańmy na tych, które nam zostawiono, na owych zapowiedziach srogich, że „trzeba będzie na korysieńku (korynek = rodzynek) pomścić wszystkich impacyencyj“, i na tym, że nasz bohater „obłapia i całuje śliczne rączki i nóżki mojej duszy. O gębusi już nie wspominam ani myślę, boby i minuty w obozie wytrwać nie podobna“. Jak w tym stanie hetmanowi wojować!
A teraz zgryzoty. Oczywiście, wie Sobieski o tym, co jego Marysieńkę spotkało w Zamościu; i plotki które kursują: „o Sylwandrze i Astrei że takie już i po klasztorach mowy, żal się Boże... Widzę, że na tym świecie nie masz nic tak słodkiego, do czego by się siła nie miało przymięszać gorzkości. A wszystkiego narobiła niewczesna gorliwość Hameleona“ (królowej).
Widzimy z tych listów, jak bardzo dopiekają świeżemu hetmanowi względy prestiżowe: z okazji różnych dyzgustów prosi już króla o congé, widząc iż