Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczu, a płakać nie mogę; wtedy postać matki zwolna posuwa się ku mnie, staje chwilę nademną, i rękę białą a wychudłą kładzie na piersiach moich; uczułam ciężar i zimno tej ręki, i przebudziłam się, głośno łkając; resztę nocy przepłakałam, a z rankiem wstałam, dziwnie umocniona w postanowieniu wyjazdu. Zapomniałam nadmienić, że, dla spokojności rodziny mojej więcej niżeli dla własnej, byłam pisała do Drezna do trzech ze znajomych mi tam osób, i to przed rozpoczęciem starań o paszport; pisałam przez okazję pewną, żądając objaśnień co do ruchów rewolucyjnych zagranicą. Do nas w kraju dochodziły o tem wieści mętne, często sprzeczne, szło więc o prawdziwe w tym względzie objaśnienia, by wiedzieć, czy, podróżując sama jedna, nie narażę się na przykrości, a czasem i niebezpieczeństwa grożące w czasach wojen domowych, bo tego lękał się dla mnie wuj, a z nim reszta rodziny. Odebrałam również przez dobrą okazję odpowiedź na te listy moje; to, co mi odpisano, uspokoiło do pewnego stopnia troskliwych o mnie; mianowicie list od córki z owej niemieckiej rodziny był zaspakajający, a co więcej, nad moje spodziewanie serdeczny. Ofiarowali mi, bym do nich wprost zajechała za przybyciem do Drezna, wywołali z uczuciem pamięć matki mojej; słowem zobowiązali mię tak dalece, iż bez wahania się postanowiłam przyjąć tę grzeczność, w której widziałam dowód życzliwości.
Wyjechałam z Warszawy niezwłocznie, chociaż to było w grudniu — pora nienajlepsza do podróży; ale obawiałam się jakich nieprzewidzianych przeszkód; dlatego nie chciałam zwlekać. Wuj i siostra moja odwieźli mię do granicy; zatrzymaliśmy się w Częstochowie, by na tem świętem miejscu pomodlić się razem przed rozstaniem się. Gdy przybyliśmy do granicy i trzeba było ostatecznie nazajutrz rano rozłączyć się, wuj kochany na nowo się o mnie zatrwożył; było jeszcze dwa dni drogi do Drezna i czekał mię w drodze nacleg. Pomyślał wtedy kochany wuj o jakiej przyzwoitej towarzyszce podróży dla mnie; zdarzyło się, iż jeden z wyższych urzędników przy granicy, znający wuja, ułatwił mi to; miał on do dzieci swoich guwerntntkę, Niemkę z Wrocławia; ta najchętniej przyjęła propozycję by (na mój koszt rozumie się) pojechać do Wrocławia, a przenocowawszy tam ze mną, wrócić na

247