Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/502

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziewam się, że dziś przecie oddadzą mi sprawiedliwość i poznają się ma mojej dobrej i szczerej chęci.
— Zobaczymy! zobaczymy! — Jakże można mi nie ufać? któż, jeżeli nie ja, naprowadził pana na Ambrożego Marcjala, jednego z najniebezpieczniejszych zbrodniarzy w Paryżu?
— To wszystko dobrze, ale Ambroży był uprzedzony, że go mają schwytać i gdybym nie był przyszedł wcześniej, niżeliś mi powiedział, byłby umknął.
— Panie Borel, może sądzisz, że ja uprzedziłem?
— Wiem tyle, że rozbójnik strzelił do mnie z pistoletu, lecz na szczęście zranił mi tylko rękę.
— Cóż robić, panie Borel! Nieporozumienie!
— Ba! to nazywasz nieporozumieniem?
— Nie inaczej, bo łotr chciał zapewne w głowę ugodzić.
— Czy w rękę, czy w głowę, nie o to mi idzie.
— Ale panie Borel! co za rozkosz. Naprzykład kiedy kto taki zręczny, odważny jak pan, śledzi oddawna bandę zbrodniarzy i nakoniec, przy pomocy uniżonego sługi Czerwonego Janka, zwabi ich w pułapkę, skąd żaden nie umknie. A przytem jest to niemała zasługa dla kraju — dodał szynkarz poważnie.
— Gadaj co chcesz, mój Janku. Codzień obiecujesz naprowadzić nas na bandę i nigdy nie dotrzymujesz obietnicy.
— A jeżeli dziś dotrzymam, jeżeli dziś pomogę panu dostać Barbillona, Mikołaja, jego matkę, siostrę i Puhaczkę?czy jeszcze nie będziesz mi wierzył?
— Niezawodnie, ale pewnie ty sam ich namawiałeś do dzisiejszej zbrodni?
— Nie, na honor! Puhaczka sama zamierzyła zwabić tu meklerkę Mathieu, dowiedziawszy się od mego syna, że More1, szlifierz z ulicy Temple, obrabia dla niej prawdziwe, nie zaś fałszywe kamienie i że pani Mathieu ma często przy sobie brylanty za znaczne sumy. Zgodziłem się na to, pod warunkiem, że do interesu przypuszczeni będą