Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ne przymioty te wrodzone skłonności. Będziemy mieli schadzki, tajemnice, korespondencje, które powinny być ukryte przed wszystkimi, a nadewszystko przed markizem.
— Z radością i z wdzięcznością zgadzam się na takie tajemnicze intrygi, i zaraz pójdę do nieszczęśliwej rodziny, którą dziś tylko słowami pocieszyć mogłam; bo kiedym biegła zmieszana, jakiś kulawy chłopiec wyrwał mi z rąk woreczek.
— Niech pani będzie łaskawa zostawić dla mnie Morelów; proszę nawet o przyrzeczenie, że nigdy nie wejdziesz do tego domu, tem bardziej, że ja tam mieszkam.
— Pewnie jakiś dobry uczynek sprowadził księcia do tego domu. Ale cóż dla mnie zostanie? Jaką rolę będę grała?
— Pani będziesz aniołem pocieszycielem, a razem, tylko proszę się nie obrazić, — czarcikiem w zręczności i podstępach. Bywają rany, których tylko ręka kobiety dotykać może.
— A kiedy będę mogła rozwinąć tę zręczność i podstępność? — zapytała markiza niecierpliwie.
— Niezadługo; może za pięć dni.
— Tak nierychło! — rzekła naiwnie Klemencja.
— A — tajemnica? Ale może będę potrzebował pisać do pani. Co to za kobieta, co przyniosła mi dzisiaj list od pani?
— Dawna służąca mojej matki. O, ta nas pewno nie zdradzi.
— Będę pisał pod jej adresem, a ona doręczy pani listy. Jeżeli pani zechcesz odpisać, proszę adresować: do pana Rudolfa na ulicy Temple, Nr. 17, i posłać list przz tę sanną kobitę na miejską pocztę.
— Sama go odniosę, codziennie wychodzę na spacer.
— Co do pani córki, — mówił dalej Rudolf, zmieniając nagle przedmiot rozmowy, — mogę pani dać nadzieję uleczenia jej. Mam doktora, mało znanego, lecz bar-