Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tém lepiéj, znasz teraz moje propozycyje, a ja się nie cofam, kochanko!
— Jeszcze raz, proszę natychmiast wychodzić!
— Dobrze, dobrze, idziemy, moja Lukrecyo! lecz zostawiam ci tydzień czasu namysłu, — dodał nieznajomy oddalając się ku drzwiom.
Jednakże, zatrzymał się jeszcze na progu, i powiedział:
— Nie zapomnij mego nazwiska, moje dziecię: kommendant de la Mirandière; pani Jourdan zna mój adres.
I wyszedł.
— Ah! chrzestna matko, — zawołała dziewica wracając do choréj i ściskając ją powtórnie z całém wylaniem wdzięczności, — jakeś ty mnie broniła! jak twoje serce przemawiało za mną!
— Tak, — sucho odpowiedziała chora, wyrywając się nagle z uścisków swéj chrzestéj córki, — tak, ale ziemi pięknem! cnotami, zamiast wszystkiego mieć podostatkiem, my z głodu umieramy.
— Ale moja matko...
— Dobrze, dobrze, dosyć już o tém, —