Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przerwała chora głosom niecierpliwym, — nie ma się nad czém rozwodzić!
— O Boże! moja chrzestna matko.... posłuchajże mnie...
— Ja ci powiadam, że jeżeli nas tu znajdą kiedy oboje nieżywe, a pomiędzy nami fajerkę z węglami, to będzie bardzo dobrze.... Ha! ha! ha!
I tak w szyderskim swoim uśmiechu, ta nieszczęśliwa istota rozdrażniona niedolą, która wszystko zaprawiała w niéj goryczą, wszystko aż do wewnętrznego przekonania o swojéj uczciwości, przerwała dalszą rozmowę ze swą chrzestną córką i nagle odwróciła się od niéj do ściany.
Tymczasem też i noc nadeszła.
Następnie Maryja poszła po swój koszyczek zawierający wieczerzę chrzestnéj matki, a który zostawiła pod drzwiami. Postawiła jedzenie na stole przy łóżku choréj, i w milczeniu usiadła przy swoim wązkiém okienku, przez które tylko wątpliwe przedzierało się światło zmroku. Tu wydobywszy z za gorsu kawałki listu Ludwika młoda szwaczka zaczęła im się boleśnie przypatrywać, pogrążając się coraz głębiéj w swojéj rozpaczy.