Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hrabina i jéj ciotka ujrzały ciężko zajeżdżającą ogromną landarę żółtą wleczoną przez dwa wychudłe konie, które stangret w niebieskiéj z czerwonemi wypustkami liberyi, ze wszystkich sił batem okładał.
Lokaj księcia Riancourt otworzył drzwiczki do téj ciężkiéj arki.
Młoda wdowa spojrzawszy z zadziwieniem na księcia, rzekła do niego:
— Cóż to znaczy?... to nie pana powóz?
— Przebacz pani, rzeczywiście, to nie mój ekwipaż.
— I cóż się stało z tą błękitną karetą zaprzężoną dosyć ładnymi siwkami, którą pan wczoraj rano po nas przysłałeś?
— Mogę się pani przyznać do tych gospodarskich szczegółów, w położeniu w jakiem jesteśmy względem siebie, kochana hrabino, — odpowiedział książę z ujmującą szczerością. — Nie chcąc męczyć moich siwków, które mnie, na honor, bardzo drogo kosztują, na wieczory najmuję tylko tę remizę. Tym sposobem mam pewną oszczędność, ponieważ nie narażam w nocy mego kosztownego ekwipażu.
— Masz zupełną słuszność, kochany książę, — wtrąciła skwapliwie stara księżna, która