Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wnosząc z twarzy swéj siostrzenicy, obawiała się już nowego jakiego z jéj strony sarkazmu, i dla tego spiesznie, opierając się na ramieniu pana d. Riancourt, wsiadła do jego nieszczęśliwéj landary. Książę podał już rękę młodéj wdowie chcąc jéj dopomódz do powozu, gdy ta, zatrzymawszy się nagle i stanąwszy jedną nogą obutą w maleńki atłasowy trzewiczek, na ostatnim stopniu, rzekła do księżnéj z największą w świecie powagą i udając niejaką obawę.
— Kochana ciociu, zaklinam cię, obejrzyj się najprzód dobrze w tym powozie.
— Dla czegóż to, moje dziécię? zapytała księżna naiwnie. — Zkądże taka ostrożność?
— Bo ja się obawiam, że może w którym ciemnym kącie tego starego powozu, pozostała jaka ruda i chuda Angielka, albo jaki tłusty kupiec Londyński, ponieważ (o zwykle w podobnych powozach ci zacni wyspiarze wywożą swoje familije na spacery: bałabym się więc bardzo znaleść tu kogo zapomnianego jakim nieszczęśliwym przypadkiem.
I młoda swawolnica śmiejąc się na całe gardło, wsiadła nareszcie do powozu, gdy