Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Musimy zawrzéć związek małżeński w czasie ile być może najkrótszym.
— Ah! Ludwiku! mógłżeś chociaż na chwilę powątpiewać o mojém przyzwoleniu? Więc to takiego dowodu miłości żądałeś odemnie? — dodała dziewica.
Zastanowiwszy się atoli chwilę, dodała zaraz.
— Jednakże, ożenić się przed skończeniem twéj żałoby, która się dziś właśnie zaczyna, to niepodobna.
— Dla tego też przychodzę błagać cię, ażebyś nie zważała na tę okoliczność chociaż ona wydawać ci się będzie nader ważną.
— Co do mnie... uczynię wszystko czego żądasz odemnie.
— Posłuchaj mnie, Maryjo: długo, o bardzo jeszcze długo żal i boleść dręczyć będą moje serce. Prawdziwą żałobą jest żałoba duszy, u mnie zaś przeciągnie się ona daleko za granice konwencyjonalnego terminu, zakreślonego dla żałoby powierzchownéj. Jestem w duszy mojéj przekonany, że nigdy nie ubliżę czci mego ojca. I dla téj to właśnie przyczyny, sądzę, że nie potrzebuję stosować się do zwyczajów czystéj konwencyi. Ah! wierzaj mi,