Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapewne o okropnym wypadku jaki się wczoraj wydarzył na kolei żelażnéj do Wersalu?
— O! słyszałam o tém nieszczęściu. Mówią, że bardzo wiele osób padło jego ofiarą.
— Tak, a ja nie mam już prawie żadnéj wątpliwości, że i mój ojciec jest w liczbie tych ofiar.
Maryja z szybkością błyskawicy rzuciła się z płaczem naszyję Ludwika, który wkrótce uczuł lica swoje zroszone łzami swéj kochanki.
Długo spoczywały oboje sieroty w swoich objęciach, nie mogąc jednego słowa wymówić do siebie. Nareszcie Ludwik piérwszy przerwał to bolesne milczenie.
— Wiesz, Maryjo, w jakich słowach mówiłem ci zawsze o moim ojcu; zatém łatwo sobie wyobrazisz moją rozpacz.
— O! jakież to okropne nieszczęście, Ludwiku!
— W tym smutku, jedna tylko rzecz w świecie jest całą moją pociechą, to jest, twoja miłość, Maryjo, i właśnie téj miłości przychodzę nowego żądać od ciebie dowodu.
— Mów, rozkazuj, wszakże moje serce jest twoją własnością.