Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dności w rzeczach niepojętych, prawie niemożebnych! Powiadam ci, że nie ma nic równego takiemu człowiekowi, który skutkiem swéj uporczywéj a mądréj skrzętności, tworzy złoto z oszczędzonych grosików, niedopalonych świeczek, znalezionych śpilek, i centymów przynoszących mu procenta! I śmieją jeszcze zaprzeczać alchimistom, wynalazcom kamienia filozoficznego! Pytam się jeszcze raz, czy skąpiec nie robi złota z tego co niczém jest dla drugich!
— Pod tym względem masz słuszność Florestanie.
— I pod tym i pod każdym innym względem! Bo chciéj mnie tylko dobrze pojąć, Ludwiku, i nie spuszczaj z uwagi mego porównania, które jest trafne i godne najpiękniejszych czasów mojéj retoryki! Masz naprzykład ziemię opoczystą i bezpłodną; kopią w niéj studnię, i cóż się dzieje? najmniejsze źródełka, najcieńsze żyłki wody podziemnéj, najdrobniejsze łezki téj ziemi, które dotąd ulatniały się i ginęły bez żadnéj dla nikogo korzyści, zbierają się kropla po kropli w téj studni; nieznacznie woda przybiera, powiększa się; studnia się wypełnia i nareszcie przybywa jaka do-