Strona:PL Sue - Artur.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

je ujście: miałżeby się pogrążyć w bezdennéj przepaści? lub uśmierzając późniéj gwałtowność fal swoich, zmienić się w spokojny ruczaj? Potém, okazawszy się tak niedowierzającym i przykrym, jak się stałem pomimowolnie względem Heleny, tak szlachetnéj i tak łagodnéj, w jakąż miłość odtąd kiedykolwiek uwierzyć zdołam? Niebędę więc kosztował tych rzadkich chwil zaufania i wylania się, zabłyskujących niekiedy śród burz namiętności! Słowem, powtarzam, samotność mnie przerażała; gdyż byłaby mnie zgromiła swym ciężarem ponurym i lodowatym... i niezdając sobie sprawy z téj obawy, lękałem się światowego życia... Jak nieszczęśliwy, który dostanie zawrotu, spoglądałem na przepaść z całym jéj postrachem, a jednakże pociąg nieszczęsny, któremu oprzeć się niebyło podobna, nęcił mnie ku niéj...
Przenikniony témi obawami, namyśliłem się użyć wszystkiego, aby niszczyć w sercu Heleny straszliwe wrażenie, które musiałem w niem pozostawić.
Piątego dnia po téj okropnéj scenie, mogłem się stawić w pokojach méj ciotki; znalazłem ją bardzo bladą, bardzo zmienioną. W długiéj naszéj rozmowie wszystko jéj wyznałem, straszliwe moje wątpliwości, i to co je spowodowało; moje przykre obejście się z Heleną, jéj