Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/555

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tomności; chcąc się przekonać o tożsamości Adrjanny, odezwała się bojaźliwym, cichym głosem:
— Panno de Cardoville!
— Kto mnie woła? — zapytała żywo Adrjanna.
Biedne to, ułomne, nędznie odziane, niespodzianie zjawiające się stworzenie, musiało w pannie de Cardoville, tak bardzo lubiącej wdzięk i piękność, wzbudzić pewien wstręt i przestrach.
Garbuska, nie dostrzegłszy, jakie sprawiła wrażenie, niewzruszona, z wlepionemi oczyma, złożywszy ręce z pewnym podziwem, a raczej głębokiem uszanowaniem przypatrywała się niezwykłej piękności Adrjanny, którą widziała tylko przez kraty w oknie; wszystko, co powiedział jej Agrykola o urodzie swej protektorki, wydało się jej nie dorównywującem rzeczywistości.
Szczególnym trafem zbliżyły się do siebie dwie stoły, przedstawiające krańcowe sprzeczności: jedna była wzorem piękności i bogactwa, druga zaś szpetności i ubóstwa. Garbuska, na widok Adrjanny, wpadła w zachwyt.
— Czego chcesz? — zawołała panna de Cardoville, wstając z niejaką niechęcią, która nie uszła baczności szwaczki.
— Wybacz pani, że ośmielam się zbliżyć do ciebie, lecz chwile moje są drogie, a przychodzę... od Ągrykoli...
Przestrach Adrjanny jakby znikł po usłyszeniu imienia Ągrykoli.
Zbliżyła się do parkanu i z zajęciem przyglądała się Garbusce.
— Przychodzisz od pana Ągrykoli Baudoin? — rzekła do niej. — A któż jesteś?
— Jego przybrana siostra... uboga szwaczka, zamieszkała w tymże co i on domu...
— Wszak to ty, moje dziecko, namówiłaś pana Agrykolę, aby się udał do mnie po kaucję, nieprawdaż?
— Jakto... pani sobie to przypominasz?...