Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mocnik budowniczego, umarł tej nocy. Leżałem więc koło trupa. (Muzyka brzmiała wciąż a ja odświeżałem sobie w pamięci tę przygodę i przypomniało mi się wszystko).
Nazajutrz więc słyszałem przygotowania do ubrania zwłok i pogrzebu; słyszałem łoskot, gdy wnoszono trumnę na schody, rozróżniałem mycie trupa i szepty babek.
Póki był jasny dzień, zdawało mi się to jedynie zajmujące i żartowałem sobie w gronie przyjaciół z tej przygody. Ale gdy zmrok zapadł i zostałem sam, weszło w mój pokój to nieokreślone zimno, promieniejące od trupów, zimno, które nie jest spadkiem temperatury lub brakiem ciepła lecz jestto pozytywne, mrożące zimno, które się nie da mierzyć termometrem.
Musiałem wyjść z domu; zaszedłem do kawiarni. Tu wyśmiano mój strach przed ciemnością i dałem sobie wybić z głowy postanowienie spania po za domem, do którego wpadłem zdyszany.
Dygotałem, mając się położyć obok trupa ale mimo wszystko wszedłem do łóżka. Nie wiem, jak się to stało, widocznie zmarłe ciało posiadało jeszcze w sobie jakieś siły żywotne, które je ze mną połączyły. Poprzez drzwi przedostał się powiew woni mosiądzu aż ku moim nozdrzom, nie dozwalając mi zasnąć. Z początku panowała w całym domu cisza właściwa tylko śmierci — sąsiad mój zdawał się jako zmarły mieć więcej władzy nad żywymi, niż jej miał za życia. Powoli poprzez cienkie ściany i po-