Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak jest — rzekłem.
— Czy znasz go?
— W domu jego przebywałem czas jakiś.
— Czy spotkałeś się kiedy z człowiekiem nazwiskiem Hoseason?
— Spotkałem go na moje nieszczęście. Bo z jego to pomocą, a staraniem stryja, zostałem porwany na okręt, który później uległ rozbiciu. Jestem jednym z rozbitków, zniosłem tysiące trudów, i dlatego stoję dziś przed panem tak nędzny i obdarty!
— Mówisz o rozbiciu się okrętu — gdzież ono miało miejsce?
— Na południu od wyspy Mull — rzekłem. — Wyrzucony zostałem na wyspę Earraid.
— Ach! — uśmiechnął się. — Jesteś bieglejszy odemnie w geografji. Mogę ci powiedzieć, że jak dotąd, wszystko to zgadza się z informacją, którą posiadam. Lecz skarżysz się, żeś został podstępnie schwytany. Jak to rozumiesz?
— Byłem w drodze ku twemu, panie, domowi, gdy zostałem skrępowany i rzucony w stanie nieprzytomnym na spód okrętu; odzyskałem zmysły dopiero wówczas, gdy byliśmy daleko, na pełnem morzu. Miano mnie odstawić na plantacje, i sprzedać jako niewolnika, lecz Opatrzność pozwoliła mi uniknąć tego losu.
— Okręt utonął 27 Czerwca — czytał adwokat ze swoich papierów, — a dziś jest 24 Sierpnia. Prawie 2 miesiące przerwy. Spowodowała ona już dużo kłopotu przyjaciołom twoim,