Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obstawałem jednak przy swojem zdaniu, że źle sądził o księciu, który jest panem mądrym i szlachetnym, chociaż Whigiem.
— Ach tak, nie przeczę temu, jest on dobrym naczelnikiem swego Klanu. Lecz cóż by ten Klan powiedział na to, że za zamordowanie Campbellisty, nikt nie został powieszonym, chociaż ich własny wódz jest Sędzią Naczelnym. Nieraz ja już zauważyłem że wy, mieszkańcy Dolnej Szkocji, żadnego pojęcia o tem nie macie, co jest sprawiedliwem, a co niesprawiedliwem.
Słysząc to zdanie, głośno się roześmiałem i, ku memu wielkiemu zdziwieniu, Alan zawtórował mi serdecznie.
— Tak, tak, Dawidzie; tu jednak jest Górna Szkocja i, gdy ci radzę, żebyś uciekał, ufaj memu doświadczeniu i słuchaj dobrej rady.
— Bezwątpienia — rzekłem — jest to rzeczą przykrą kryć się w zaroślach i przymierać głodem, lecz stokroć przykrzej jęczeć w więzieniu, będąc zakutym w kajdany.
Spytałem, dokąd myśli uciekać, a gdy się dowiedziałem, że na południe, uczułem się skłonniejszym do ucieczki. Przecież i tak pragnąłem tam powrócić i rozprawić się z mym wujem. A Alan był tak pewnym, że nie