Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że nie dobrze rozumie słów które Klelja składała, podsuwając mu kolejno litery przed oczy.
Wreszcie, trzeba jej było opuścić ptaszkarnię, aby się udać do ojca; lękała się nad wszystko aby nie przyszedł po nią; podejrzliwość jego nie byłaby zgoła rada z bliskiego sąsiedztwa ptaszkami z oknem więźnia. Chwilę wprzódy, sama Klelja — wówczas gdy nieobecność Fabrycego grążyła ją w śmiertelnym niepokoju — wpadła na myśl, że możnaby rzucić kamyk zawinięty w kawałek papieru ponad żaluzję: gdyby przypadkiem dozorcy, pełniącego straż przy Fabrycym, nie było w pokoju, byłby to niezawodny środek korespondencji.
Więzień nasz skwapliwie sporządził taśmę z bielizny; wieczorem, nieco po dziewiątej, usłyszał wyraźnie pukanie w donice z pomarańczami, znajdujące się pod oknem; spuścił taśmę, do której przyczepiono długi sznurek; wciągnął zapas czekolady, a potem, ku swej niewymownej radości, zwitek papieru i ołówek. Nap różno spuszczał sznur jeszcze — nie otrzymał nic; widocznie straż zbliżała się do drzewek. Ale był upojony szczęściem. Czemprędzej napisał nieskończenie długi list do Klelji: ukończywszy, przywiązał go do sznurka i spuścił. Więcej niż trzy godziny czekał próżno aby go ktoś odebrał; kilka razy wciągał list aby coś w nim zmienić. Jeżeli Klelja nie przeczyta mego listu dziś wieczorem, gdy jeszcze jest wzruszona wiadomością o truciźnie, powiadał sobie, jutro rano odtrąci może z oburzeniem myśl korespondencji.
W istocie było tak, że Klelja nie mogła się wymówić od towarzyszenia ojcu do miasta; Fabrycy domyślił się niebawem tego, słysząc około wpół do pierwszej wracający powóz generała; znał chód koni. Usłyszał jak generał idzie przez platformę, jak warta prezentuje broń. Jakaż była jego radość, kiedy, w kilka minut potem, uczuł iż sznurek, który wciąż miał owinięty koło ręki, porusza się! Ktoś przywiązywał do sznurka wielki ciężar; dwa lekkie szarpnięcia dały Fabrycemu znak aby go wciągnął. Z tru-